sobota, 29 kwietnia 2017

"Karuzela" - Agnieszka Lis

To niestety będzie bardzo krytyczna recenzja, w której trudno Wam będzie doszukać się słów pochwały. Sama się temu ogromnie dziwię, bo muszę przyznać, że do tej pory o tej książce czytałam same pozytywne opinie i widziałam, że uzyskuje raczej wysokie oceny. Większość wypowiada się o niej ciepło i w samych superlatywach. Z tym, co piszą inni mogę zgodzić się w jednym, ale to raczej stwierdzenie faktu niż opinia - książka porusza trudny temat jakim jest białaczka u młodej kobiety, matki trójki dzieci. 



Renata jest kobietą, która totalnie poświęca się rodzinie, zwłaszcza swoim dzieciom, bo jej męża - Mateusza - ciągle nie ma w domu. Pochłonięty pracą rzadko bywa w domu, którym zajmuje się Renata. U bohaterki ni stąd ni zowąd zaczynają się ujawniać niepokojące objawy choroby - szybko się męczy, często krwawi a na ciele ma coraz więcej siniaków. Kiedy w końcu robi badania, diagnoza brzmi jak wyrok - ostra białaczka. Jak  bohaterka radzi sobie z chorobą? Czy otrzyma w końcu tak potrzebne jej wsparcie męża? Czy uda jej się wygrać walkę o życie?

Nie powiem Wam, bo nie wiem. Niestety nie byłam w stanie doczytać książki do końca.

Bardzo nie lubię wystawiać takich opinii, ale cóż, chcę być szczera sama ze sobą, więc nie będę na siłę jej zachwalać. To chyba moje trzecie tak bardzo nieudane spotkanie z jakąkolwiek książką. Ale dopiero drugi raz zdarza mi się odłożyć książkę, nie doczytawszy jej do końca. Muszę z ręką na sercu przyznać, że ta książka totalnie mnie rozczarowała. Zwykle doczytuję książki do końca, ale tu po prostu nie umiałam się do tego zmusić. No po prostu się nie dało... Tak mnie niekiedy irytował styl pisania autorki, że po 255 stronach wymiękłam i odłożyłam książkę. Cała książka liczy 629 stron a męczyć mnie zaczęła po jakichś kilkudziesięciu stronach, więc i tak podziwiam się za to, że dobrnęłam do tej 255 strony, bo miałam ochotę już dużo wcześniej przerwać lekturę. Myślałam, że może tylko początek jest taki nużący, ale niestety im dalej brnęłam w tę historię, tym bardziej mnie ona irytowała i zamiast budzić moje współczucie dla bohaterów, wzbudzała współczucie dla mnie samej, że się z nią jeszcze męczę.

W każdej książce staram się wyłapywać przede wszystkim plusy. W przypadku tej książki mam wrażenie, że szukałam ich na siłę, bo minusów tu pod dostatkiem. Z ręką na sercu, ale ta książka ma tylko dwie zalety: pomysł na fabułę i prosty, nieskomplikowany (acz czasem sztuczny) język.

Minusów jest tyle, że nie będę ich wszystkich wymieniać. Wymienię te, które najbardziej mnie drażniły. Przede wszystkim sztucznie brzmiący język i częste dialogi bohaterów o niczym konkretnym. Również kompletnie niepotrzebne przemyślenia bohaterów i to nawet tych, którzy nie odgrywają większej roli w historii. Niczego to nie wniosło do książki a jedynie zapychało strony. 

Moim zdaniem książka zupełnie pozbawiona jest emocji. Nie było ich ani w bohaterach, ani we mnie. W niektórych momentach spodziewałam się, że będzie dramatycznie, że w końcu pojawi się jakiś dreszczyk, że nastąpi jakiś moment przełomowy i nareszcie będzie się coś działo. Niestety, na nadziejach się skończyło. [SPOILER! zupełnie zszokowała mnie scena, gdy Renata dowiaduje się o kochance męża. Ja tu się spodziewałam jakichś łez, krzyków, rozpaczy, rozwodu, zwrotów akcji, hura w końcu zacznie się coś dziać... A tu szok! Bohaterka przyjęła informację o zdradzie męża tak, jakby się dowiedziała, że właśnie spadł śnieg. Nie załamała się, nie rozpaczała. Co więcej, nawet potem normalnie rozmawiała ze swoim mężem, tak jakby zdrada była dla niej czymś normalnym i rutynowym. No chyba takie rzeczy się w rzeczywistości nie dzieją...]. 

Przyznam szczerze, że co chwilę sprawdzałam ile jeszcze stron zostało do końca. Męczyła mnie ta książka. Dawno nie czytałam tak nijak napisanej powieści. Opis zapowiadał ciekawą, emocjonującą historię, która pewnie wywołałaby sporo emocji, gdyby została inaczej napisana. Totalnie niewykorzystany potencjał. No powiedzcie sami. Czy poniższy dialog nie brzmi sztucznie?

"Mateusz całuje każdy skrawek skóry Renaty.
- Łaskoczesz - szepcze ona.
- Mhm - odpowiada Mateusz spomiędzy jej ud.
- Oj, wiruje, świat wiruje - szepcze znów Renata.
- Mhm - odpowiada Mateusz."

No heloł. Nie kupuję tego. Nic a nic. Nie przekonuje mnie to, nie wywołuje emocji, wręcz żenuje i śmieszy.  W podobnie suchy sposób została napisana zdecydowana większość książki. Autorka nie skupia się za bardzo na uczuciach bohaterów. Opisuje ich zachowania, czasem niepotrzebnie wtrąca rzeczy mało istotne, ale emocji mi w nich brak. Liczą się tylko suche fakty. Jest tak albo tak, ten robi to, ten tamto, ten powiedział to, ten odpowiedział tak i kropka.

Bohaterowie również nie zdobyli mojej sympatii. Renata od początku mnie irytowała swoim zachowaniem. Zgrywała chojraka i lekceważyła objawy poważnej choroby. I tak przez pierwsze 150 stron musiałam się męczyć z upartą bohaterką, która za nic miała swoje zdrowie i twierdziła, że nic poważnego się nie dzieje. Jej mąż - Mateusz też nie przykuł mojej uwagi niczym szczególnym. 

Zawiodłam się bardzo. Myślałam, że historia mnie porwie, że wraz z bohaterką będę rozpaczała nad jej chorobą, że będę jej współczuła. Nastawiłam się na historię, która na długo zapadnie w mojej pamięci. No cóż... zakończyłam nie dobrnąwszy nawet do połowy, ale niestety te 255 stron w ogóle mnie nie zachęciło do tego, by czytać dalej. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie porwała mnie ta historia.

Mieliście okazję przeczytać tę książkę? Jakie na Was zrobiła wrażenie? Może faktycznie zbyt pośpieszyłam się z odłożeniem jej na półkę? A może się nie znam i nie potrafię docenić tego, co dobre? Dajcie znać, czy powinnam ją kontynuować, czy dobrze zrobiłam nie poświęcając jej więcej uwagi.






Książka bierze udział w wyzwaniu:


Biorę udział  - CZYTAM, BO POLSKIE

20 komentarzy:

  1. Nie czytałam, ale chyba nie zamierzam. Sama tematyka jest dla mnie chyba zbyt ciężka. Nie chciałabym przeżywać z bohaterką, matką trójki dzieci, śmiertelnej choroby. Chociaż patrząc na Twoją recenzję, potencjał nie został wykorzystany i emocjonalnie raczej by mi nie zaszkodziła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka tak bardzo Cię rozczarowała i nie znalazłaś w niej praktycznie żadnych pozytywów. Ja osobiście oceniam ją nadzwyczaj dobrze. Poczułam te wszystkie emocje, jakie targały bohaterami. Jedyny zgrzyt znalazłam w scenie, którą przytoczyłaś w spoilerze. Resztę oceniam nadzwyczaj dobrze. Zwłaszcza zakończenie do mnie ''przemówiło''. Takie zwyczajne, nieprzekombinowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba książka nie dla mnie. Na pewno nie teraz gdy jest wiosna. mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że książka Ci się nie spodobała. Miałam ochotę ją przeczytać, ale teraz widzę, że chyba nie warto...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Jestem ciekawa emocji w niej zawartych. Nawet jeżeli ty jesteś rozczarowana, ja nie zrezygnuje z lektury. Muszę to poczuć na własnej skórze, nawet jeżeli miałoby to być rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze jej nie czytałam, ale mam ją w planach. Zawsze staram się doczytać każdą książkę do końca, choć niekiedy zdarzają się takie, które potrafią mnie umęczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki nie czytałam, ale masz racje , już ten krótki dialog brzmi sztucznie, dziwnie... nie zachęca do sięgnięcia po lekturę. Chyba skupie się na innych, ciekawszych książkach! ;) Dobrze, że ostrzegłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba to jednak nie książka dla mnie... Dużą wagę przywiązuję do emocji, a skoro ich brak to na pewno mi się nie spodoba :)
    Pozdrawiam,
    Zagubiona w słowach

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam książki, więc się nie wypowiem o jej zaletach i wadach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książki jeszcze nie czytałam. Jestem bardzo ciekawa czy akcja mnie porwie, czy tak jak Ty, zawiodę się na niej. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tematyka książki jest kusząca, ale o ile spojler jeszcze jako tako mogłabym przełknąć i jakoś wytłumaczyć zachowanie bohaterki, o tyle przytoczony dialog... Miazga XD trzymam się od niej z daleka w takim razie i dzięki za ostrzeżenie;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widziałam na blogach same pozytywne opinie o tej książce, a jednak mnie nie zainteresowała. Teraz nawet nie żałuję, że nie dałam jej szansy, chyba też bym się rozczarowała. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie widziałam jeszcze nigdzie recenzji tej książki, ale Twoja opinia tak mnie zniechęciła, że chyba naprawdę nikt mnie nie przekona do jej przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda, że odłożyłaś książkę, moim zdaniem im dalej, tym rozkręcała się coraz bardziej. Mi się podobała, a po końcówce długo nie mogłam dojść do siebie. Spróbuj raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Książka o chorobie pozbawiona emocji? To nie zwiastuje nic dobrego, dlatego podziękuję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Powiem Ci, że mi chyba tylko raz zdarzyło się porzucić książkę bez przeczytania do końca, bo zawsze mam nadzieję, że dany tytuł jednak czymś mnie ujmie. Rozumiem jednak Twoją decyzję, bo jeśli tak bardzo Cię ona męczyła, to trudno by było w to brnąć.

    "Karuzeli" na razie nie mam w planach, ale tak przekornie trochę mnie ciekawi czy i mi by nie przypadła do gustu, czy może wręcz przeciwnie - odnalazłabym w niej emocje, których Tobie niestety nie udało się poczuć. Planów czytelniczych mam jednak tyle, że nie będę raczej tego sprawdzać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tej książki akurat nie czytałam ale zawiodłam się na innej pozycji tej autorki mianowicie Pozytywka... Zupełnie nie moje klimaty! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. A chciałam przeczytać tą książkę 😉 Widzę, że mamy podobne wymagania - nie lubię mdłych i mało wyrazistych powieści, więc dam sobie spokój 😊
    Pozsrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo szczera recenzja. Tematyka książki jest interesująca, ale nie lubię sztucznych zapychaczy, wolę jak książka wywołuje emocje. Raczej nie przeczytam tej powieści. Podziwiam Cię, że i tak daleko zabrnęłaś.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeczytałam tę książkę i muszę przyznać , że nie jest to zła książka. Co prawda jest tam sporo tekstu bez którego ta książka mogłaby spokojnie funkcjonować. Również są tam według mnie małe niedociągnięcia jak chociażby dawno nie widziana przyjaciółka głównej bohaterki Joanna , z którą zdradził ją mąż. W książce przedstawiono, że Joanna nie wiedziała, iż jest to mąż głównej bohaterki Renaty, co wydaje mi się z lekka dziwne, bo skoro były przyjaciółkami to przypuszczam, że istnieją jakieś zdjęcia,które jej małżonek mógł widzieć, a poza tym skoro to Jej najlepsza przyjaciółka, w dodatku jedyna to byłaby zapewne zaproszona na ślub, jeśli nie to chociaż zostałaby przedstawiona ukochanemu Renaty. Także nie kupuję tego. Dziwna wydała mi się także reakcje niektórych bohaterów po śmierci głównej bohaterki. Faktycznie zabrakło tam emocji. Nie spodobało mi się również zakończenie( jeśli tak to mogę ująć), które sugerowało, że mąż Renaty(główna bohaterka)po jej śmierci związał się z Joanną(dawna przyjaciółka Renaty) co po prostu mi się nie spodobało być może dlatego , że wciąż wierzę, że tak naprawdę kocha się tylko raz więc jest to raczej moja subiektywna ocena. Dziwne wydało mi się również, gdy krótko po śmierci matki najstarszy syn pyta o Joannę ( z tekstu można wywnioskować, że syn widzi ją jako możliwą partnerke dla ojca). ja się pytam, które nastoletnie dziecko po dwóch tygodniach od śmierci matki jest gotowe na "drugą mamusię"?. Takich małych niedociągnieć jest dużo więcej, ale pomijają to całość nie jest najgorsza, choć potencjał nie wykorzystany w 100%

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku.
Bardzo się cieszę, że zainteresował Cię ten post. Gorąco zachęcam Cię do wyrażenia swojej opinii. Pozostaw tutaj ślad swojej obecności bym również mogła trafić do Twojego zakątka internetu :)