Chyba każdy czytelnik zetknął się w swoim życiu z nazwiskiem "Colleen Hoover", nawet jeśli nie przeczytał żadnej książki autorki. Niektórzy w ciemno biorą to, co Collen Hoover napisze, a inni nie zamierzają nawet z nią zaczynać. Osobiście nie wyobrażam sobie, że mogłabym obojętnie przejść obok nowości jaka wyjdzie spod pióra autorki. Oczywiste było zatem, że przeczytam też "Wszystkie nasze obietnice". Czy tym razem Colleen Hoover czymś mnie zaskoczyła?
W swojej najnowszej powieści Colleen Hoover ponownie postawiła na trudny temat. Czytając "Wszystkie nasze obietnice" odniosłam wrażenie, że pisarka obrała jakiś czas temu kierunek, którym zmierzając wybiera jakiś ważny życiowy problem i tworzy z niego cudo w postaci książki. Każda z jej ostatnich powieści poświęcona jest właśnie jakiemuś konkretnemu problemowi. W "It Ends With Us" stykamy się z przemocą domową, w "Without Merit" z depresją, a w "Wszystkich naszych obietnicach" z bezpłodnością. Problemy, jakich dotyka autorka i sposób, w jaki je opisuje, nadają książce ogromnej wartości i sprawiają, że zamiast słodkiego romansu otrzymujemy wycinek prawdziwego życia wraz z jego rzeczywistym słodko-gorzkim smakiem. Bo problem bezpłodności nie jest niestety czymś nierealnym, czymś, co nie dotyczy prawdziwych ludzi. Marzenie o dziecku dla wielu par na zawsze pozostanie tylko marzeniem.
Quinn i Graham poznali się w najgorszym okresie swojego życia - przyłapując swoich partnerów na zdradzie. Wspólne nieszczęście zbliża do siebie młodych ludzi, którzy szybko odkrywają w sobie bratnie dusze. Teraz, gdy Quinn i Graham są już małżeństwem, okazuje się, że wzajemna miłość i braterskość dusz nie wystarcza do pełni szczęścia. Pragnienie dziecka przyćmiewa uczucie między małżonkami, którzy coraz bardziej oddalają się od siebie. Czy zawartość tajemniczej drewnianej szkatułki rzeczywiście jest w stanie uleczyć wiszące na włosku małżeństwo? Czy Quinn definitywnie odepchnie od siebie męża, zwracając mu wolność i możliwość spełnienia się w roli ojca z inną kobietą?
Colleen Hoover przepięknie potrafi ubrać w słowa wszystkie możliwe emocje. Nie inaczej jest w przypadku historii opisanej w "Wszystkich naszych obietnicach". Dzięki temu czytelnik każdą cząstką siebie przeżywa to, co bohaterowie. Quinn i Graham to wspaniali ludzie, których dotknęło wielkie nieszczęście. Niemożność posiadania dziecka zarówno biologicznego, jak i adoptowanego wywarła zły wpływ na ich małżeństwo. Małżonkowie oddalają się od siebie, ich rozmowy są coraz rzadsze i coraz mniej szczere. Ich życie sprowadza się do udawania, że wszystko jest dobrze, choć tak naprawdę nie jest, bo każde z nich musi samo sobie radzić z wewnętrznymi rozterkami. Choć zachowanie bohaterów nie zawsze zasługuje na pochwałę (częściej wręcz na potępienie) to wydaje mi się, że nie należy ich oceniać w kontekście tego, jakie wzbudzają w czytelniku uczucia. Postępowania Quinn i Grahama nie powinny osądzać osoby, które same nie znalazły się w ich sytuacji. To tak, jakbyśmy oceniali prawdziwych ludzi...
Książka traktuje o małżeńskiej miłości i potrzebie macierzyństwa, a Colleen Hoover pięknie opisała pełną emocji walkę między jednym a drugim aspektem, trzymając czytelnika w niepewności co do finału historii, szczęśliwego i nieszczęśliwego zarazem. Colleen Hoover z niezwykłą łatwością opisuje to, czego wielu z nas nie potrafi sobie wyobrazić, czy nawet sensownie poukładać w głowie. Nie wiem, jak autorka to robi, że jej książki, pomimo ciężaru prawdziwości i emocji, czyta się z taką lekkością. W tej książce wzrusza dosłownie wszystko, a apogeum wzruszenia zostaje osiągnięte wraz z otwarciem tajemniczej szkatułki. Wtedy już nie sposób powstrzymać łez.
"Wszystkie nasze obietnice" powinien przeczytać każdy. To niesamowita, wartościowa powieść, która zarówno odbiera nadzieję i ją daje. Łamie serca i je leczy. Pomimo chłodnej relacji między bohaterami bije z niej dużo ciepła. Powieść otwiera oczy na to, jak ważna w małżeństwie jest wzajemna szczerość - nawet jeśli bolesna, zawsze lepsza niż udawanie, że wszystko jest dobrze. Przede wszystkim zaś historia Quinn i Grahama dobitnie uświadamia, że w MAŁŻEŃSTWIE najważniejszymi osobami są mąż i żona, a kwestie dotyczące macierzyństwa nie mają prawa przyćmiewać więzi między małżonkami.
Mam ten tytuł w swoich planach. Jeszcze żadna książka od Hoover, którą czytała, nie zawiodła mnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam autorkę! Jej książki zawsze doprowadzają mnie do łez. Chętnie przeczytam tę książkę!
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki tej autorki. Eszystkie biorę w ciemno. Ta jeszcze przede mną, ale już nie mogę doczekać się jej lektury. 😊
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że tę książkę powinien przeczytać każdy. Colleen Hoover kolejny raz mnie nie zawiodła :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale przymierzam się do jej zakupu :D Kusi strasznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię powieści tej autorki więc i tę zapewne przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLekturę mam za sobą, ale nie wywarła na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia :c
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu chodzi za mną, żeby przeczytać jakąś książkę Autorki... sama jestem ciekawa czy mi się spodobają?! muszę spróbować...
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że wszyscy już znają twórczość Hoover. Muszę i ja kiedyś to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJest wspaniała!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń