"Byli jak dwa kontrastowe kolory – czerń i biel. Nosili w sobie mrok, lecz wierzyli, że uczucie, które ich połączyło, okaże się silniejsze niż narastające od lat ciemności…
To opowieść o chłopaku, który tańczy, by wyrzucić drzemiącą w nim złość, oraz o kobiecie, która skrywa wielką tajemnicę. To także historia jej siostry, cierpiącej na rzadką chorobę, dla której taniec okazuje się wybawieniem. Co się stanie, gdy splotą się losy tej trójki? "Nauczyciel tańca" to powieść, która pokazuje, że miłość może przezwyciężyć wszystko!"
źródło opisu: http://wydawnictwolira.pl/nauczyciel-tanca/
"Nauczyciela tańca" miałam okazję przeczytać dzięki Michalinie z bloga Książkowy świat w ramach organizowanego przez nią Booktour. Powieść ta zapoczątkowuje moją znajomość z twórczością Anny Dąbrowskiej, ale też niestety póki co ją kończy. Nie przekonała mnie ona na tyle, bym zechciała sięgnąć po inne książki autorki. Planowałam przeczytać "W rytmie passady", ale nie przemówił do mnie styl pisarki, a właściwie rażące powtórzenia w tekście, których można było uniknąć korzystając chociażby z internetowego słownika synonimów. Nie wiem czy autorka ma tak ubogie słownictwo, czy nadużywała pewnych wyrazów świadomie czy też nie. W każdym razie początkowo mnie to śmieszyło, a potem już zwyczajnie drażniło, a że uczestniczki booktour zostawiały na marginesach swoje komentarze to wiem, że nie ja jedna byłam tym poirytowana. (to co Dziewczyny, cedzimy? ;-))