Kiedy dowiedziałam się, że w na początku tego roku ukaże się pierwszy tom kolejnej serii autorstwa K. N. Haner wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma przed sięgnięciem po tę książkę. Zatęskniłam za tymi szalonymi emocjami, jakie towarzyszyły mi w spotkaniach z Morfeuszem, zwłaszcza w trzeciej części "Mafijnej miłości". Wówczas przekonałam się, że autorka nie na darmo nazywana jest Królową Dramatów. A czego można spodziewać się po Królowej Dramatów? Jeśli nie wiecie, to odpowiedź znajdziecie w "Zakazanym układzie".
Nicole pragnie odebrać sobie życie. Upokarzana, gwałcona i bita przez Paula, podejmuje decyzję, by się zabić. Kiedy stoi nad urwiskiem i przygotowuje się do skoku, nieoczekiwanie staje się świadkiem brutalnego morderstwa, a mafioso Marcus Accardo zamiast zabić niewygodnego świadka, zabiera dziewczynę do swojego domu. Wzajemna nienawiść z czasem ustępuje miejsca fascynacji i pożądaniu, a wspólnie spędzany czas zbliża do siebie bohaterów. Choć Nicole doskonale zdaje sobie sprawę z piekła, w jakie chce brnąć, zgadza się pomóc Marcusowi w wyeliminowaniu Alexandra Modano - jego największego wroga. Jednak świat mafii okazuje się bezlitosny - nieoczekiwanie wszystko się komplikuje a bohaterowie staną oko w oko z śmiercią.
"Zakazany układ" to festiwal emocji, niepokoju, dramatu, a przede wszystkim ogromnych możliwości K. N. Haner, która potrafi łączyć subtelność z brutalnością i nienawiść z miłością, sprawiając, że w trakcie lektury czytelnik balansuje gdzieś na granicy rozkoszy i rozpaczy, z jednej strony bojąc się zakończenia, a z drugiej pragnąc jak najszybciej je poznać, by móc w końcu odetchnąć. Tylko że finał "Zakazanego układu" wcale nie niesie wytchnienia i spokoju. Happy endu próżno oczekiwać. W końcu autorka to Królowa Dramatu.
Cóż, to że w finale będzie zwrot akcji było wiadome. Ale co to był za zwrot! Autorka zakończyła pierwszą część w najgorszy dla uczuć czytelnika sposób - doprowadziła mnie na skraj zawału, a potem nagle urwała historię. I kazała czekać na kolejną część. I jak ja mam teraz spokojnie żyć, kiedy nic nie wiadomo?
Sama kreacja bohaterów w ogóle mnie nie zaskoczyła. W tym aspekcie nie ma żadnej oryginalności, gdyż bohaterowie raczej nie wyróżniają się niczym szczególnym. Nicole i Marcus zostali zbudowani typowo i schematycznie jak na tego typu powieść. Dziewczyna początkowo irytuje swoim zachowaniem, bezczelnością i naiwnością. Momentami miałam wątpliwości czy Nicole jest odważna, czy po prostu głupia. Do teraz właściwie jeszcze tego nie wiem i choć moje podejście do niej jest raczej sceptyczne, to jednak mam nadzieję, że to nastawienie w przyszłości się zmieni. W tej części Nicole mnie po prostu drażniła swą nieodpowiedzialnością. Marcus Accardo też był taki, jak się tego spodziewałam - zimny, bezwzględny mafioso, który pod wpływem ledwo poznanej dziewczyny zaczyna mięknąć, a do jego serca, którego podobno nie ma, zaczynają wkradać się jakieś pozytywne uczucia. Przewidywalne? No raczej. Czy mi to przeszkadzało? Nie. Tego się spodziewałam i zdziwiłoby mnie, gdyby było inaczej.
Po "Zakazany układ" zdecydowanie nie powinny sięgać osoby, które nie przepadają za pikantnymi, niegrzecznymi scenami. Wprawdzie w porównaniu z serią "Mafijna miłość" ich ilość jest niewielka, ale są tak szczegółowo opisane, że niewątpliwie oddziałują na czytelnika, pozwalając jego wyobraźni tworzyć bardzo nieprzyzwoite obrazy. Nie trzeba też obawiać się sztuczności samego miłosnego aktu czy żenujących opisów i niepotrzebnych dialogów podczas intymnych scen. Jest pikantnie, ale smacznie.
Różni czytelnicy oczekują od książki czegoś innego i stawiają autorom różne wymagania. Wiedząc na co stać K. N. Haner, oczekiwałam po prostu emocji i dostałam je w całkiem pokaźnej ilości. I tego autorce nie można odmówić - potrafi budować atmosferę niepokoju, zaskakiwać zwrotami akcji i bez żadnych skrupułów zakpić z czytelniczych uczuć. Przez właśnie te aspekty, które dla mnie podnoszą wartość książki, takie kwestie jak brak oryginalności bohaterów i idei fabuły w moim odbiorze zeszły na dalszy plan. Nie razi po oczach przewidywalność niektórych zdarzeń, zachowań bohaterów i innych kwestii, gdyż nieprzewidywalność finałowej sytuacji jest ponad tym wszystkim. Finalnie w pamięci zostaje przede wszystkim mocne zakończenie i ogromny apetyt na kontynuację.
Za możliwość przeczytania książki uprzejmie dziękuję
Wydawnictwu Editio Red
Trochę już o tej książce słyszałam i chcę ją przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto dać jej szansę :)
UsuńDziękuję za wspaniałą recenzję i tyle miłych słów. Drugi tom już w maju :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że do maja muszę jakoś uzbroić się w cierpliwość, co nie będzie łatwe :D
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Nie znam jeszcze twórczości i autorki, ale przypuszczam, że zmieni się to właśnie dzięki tej książce.
OdpowiedzUsuńPolecam, bo na pewno ta książka bardziej przekonuje do twórczości autorki niż pierwszy tom serii o Morfeuszu (która dopiero za sprawą drugiego tomu zdobyła moje serce) a to bardzo dobry znak :D
UsuńNie byłam aż jakoś specjalnie zainteresowana poprzednimi książkami autorki, ale mam ochotę poznać tą historię, więc się skuszę :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci zatem takich emocji, jakie sama czułam przy lekturze :)
UsuńSkoro są emocje, to chętnie przeczytam! :)
OdpowiedzUsuńDla emocji zawsze warto! :)
UsuńŚwietna seria!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że drugi tom będzie co najmniej tak samo emocjonujący jak ten :)
UsuńMam już tę książkę ale jeszcze jej nie czytałam. Wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że jeszcze wszystko przed Tobą :)
UsuńMam mieszane uczucia co do tej książki i jej autorki. Czytałam wiele negatywnych opinii o wcześniejszych pozycjach pisarki, ale z drugiej strony podobno każda kolejna jest lepsza od poprzedniej. Może jak bedę mieć kiedyś chwilę to z czystej ciekawości sięgnę po coś autorstwa tej pani.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Najlepiej samemu się przekonać i wyrobić sobie własną opinię :)
UsuńCzytałam już wiele pochlebnych opinii. Chętnie sama przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńMam w planach tą książkę, przynajmniej spróbuję i zobaczymy czy mi się spodoba...
OdpowiedzUsuń