Colleen Hoover jest jedną z moich ulubionych autorek. Zawsze to podkreślam, ilekroć mowa o jej twórczości. Każdy fan New Adult, pomimo dominującej schematyczności i przewidywalności gatunku, nie przejdzie obojętnie obok jej powieści. Dlaczego? Właśnie dlatego, że Colleen Hoover potrafi wyjść poza ramy schematu i stworzyć historię tak piękną, odmienną od innych i pełną najprawdziwszych emocji, że skończywszy jedną książkę już ma się ochotę sięgać po kolejną, a potem następną i jeszcze następną... Jej książki są jak narkotyki - łatwo im się poddać i szybko od nich się uzależnić. Autorka jest absolutną mistrzynią wywoływania emocji, zarówno sama fabuła jak i zakończenia jej książek są cudownie wzruszające, często też nie pozostawiają mnie bez zdumienia. Są piękne w swej prostocie, zachwycają swą ideą. Dlaczego w takim razie zamykając ostatnią stronę "Confess" czułam coś na kształt rozczarowania?
Auburn i Owen spotykają się przypadkiem - dziewczyna po trudnych życiowych przejściach rozpaczliwie szuka dodatkowego zatrudnienia. Szczęśliwym zrządzeniem losu trafia do galerii Owena, który pilnie potrzebuje nowej pracownicy. Auburn ma mu pomagać podczas wystawy, która ma się odbyć tego wieczoru. Owen jest niezwykle utalentowanym malarzem, a jego obrazy inspirowane są anonimowymi wyznaniami innych ludzi. Między bohaterami od razu nawiązuje się nić porozumienia i sympatii. Jednakże uczucie, jakie rodzi się między tą dwójką skazane jest na klęskę. Skrywane przez nich tajemnice oraz inne życiowe priorytety są poważną przeszkodą wspólnego szczęścia.
Cenię sobie narrację jaką zastosowała autorka. Jest według mnie idealna dla takich powieści - biegnie dwutorowo, widzimy więc wszystko naprzemiennie oczami Auburn i Owena. Pozwala to bliżej poznać bohaterów i wgłębić się w ich historię - zarówno tę wspólną, jak i każdego z osobna. Podsyca to również ciekawość, bo od razu dowiadujemy się, że Auburn wcale nie jest obca Owenowi, co tylko prowokuje do tego, by czytać dalej. Czytać i odkrywać sekrety z życia obojga... Prawdę poznajemy w finale, który zupełnie mi nie pasował do tej cudownej historii.
Historia Auburn i Owena jest piękna. Oboje doświadczeni przez los zmagają się z własnymi demonami. W imię miłości do najbliższych zdolni są do największych poświęceń - nawet do poświęcenia własnego związku, który mógłby być wyjątkowy. Autorka niezwykle autentycznie oddała chemię jaka pojawiła się między tą dwójką i tego nie można odmówić Hoover - potrafi tak plastycznie opisać uczucia, że wypieki pojawiają się na twarzy i serce zabije szybciej od samego czytania, jak rodzi się miłość. I nie trzeba żadnych erotycznych scen, by oddać intymność sytuacji. Emocje tej dwójki natychmiast udzielają się czytelnikowi, którego serce do końca pragnie wierzyć, że happy end to tylko kwestia czasu...
Ogromne pochwały należą się autorce za cudowny motyw wyznań towarzyszących obrazom. Były one tak prawdziwe, że niekiedy aż wstrząsające. Dodawały pewnej dojrzałości całej książce i działały na wyobraźnię. Zarówno anonimowe wyznania jak i obrazy Owena, które można zobaczyć na kartkach powieści, stanowią wspaniały dodatek do całości i tylko wzbogacają wartość książki.
"Kiedy jestem przy Tobie, myślę o tych wszystkich wspaniałych rzeczach,
które mógłbym robić bez Ciebie".
Po niesamowitej historii o pięknym uczuciu, pełnym poświęceń i nie pozbawionym przeciwności losu, przychodzi finał niosący wyjaśnienia. Finał, który ciężko jednoznacznie mi ocenić. Nie spodziewałam się bynajmniej, że pojawi się jakiś zgrzyt. Jednak dla mnie zakończenie było nieco pozbawione emocji i nie tego się spodziewałam. Cieszę się, że Owen ujawnił ostatnią ze swoich tajemnic, ale zupełnie nie pasowało mi to do Hoover i jej stylu kończenia powieści. Czuję się nieco... zawiedziona? Pomijając fakt, że scenariusz finału jest możliwy do przewidzenia na pewnym etapie powieści, może sama nie odwzorowałam go w swoich przypuszczeniach idealnie, ale o pewnych elementach układanki czytelnik zostaje uprzedzony i jest w stanie poskładać z nich całość. Moje rozczarowanie wynika chyba właśnie z braku emocji i napięcia tak charakterystycznego dla ostatnich kartek innych powieści Hoover. Mam wrażenie, że autorce zwyczajnie zabrakło polotu i ambitniejszego pomysłu na zakończenie, które wydaje się zbyt proste i banalne. O ile całość jest cudowna, to jednak nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że zakończenie trochę tę cudowność osłabiło.
Podsumowując, muszę przyznać, że "Confess" nie jest według mnie najlepszą książką autorki, za jaką uchodzi, ale nie jest też książką złą. Nie można jej odmówić niezwykłego klimatu. "Confess" to książka, która się podoba, ale tym, którzy znają twórczość autorki i wiedzą na co ją stać, może to nie wystarczyć. Ciężko mi określić które miejsce w rankingu książek autorki przyznałabym tej powieści, ale na pewno nie znalazłaby się na podium. Wydaje mi się ona jednak bardziej dojrzała niż pozostałe, co jest jej niewątpliwą zaletą. Nie jest przesłodzona i mimo tego co sądzę o zakończeniu, fabuła nie jest pozbawiona emocji, jednak ich ilość jest oszczędna. "Confess" to powieść emocjonalnie wyważona, taka w sam raz żeby nie znudzić czytelnika, ale też by nie narażać zbyt często na palpitacje serca, które tak uwielbiam czytając książki Colleen Hoover. No cóż, osobiście uważam, że autorkę stać na zdecydowanie bardziej zapadające w pamięci zakończenia dla takich urzekających historii.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Czasem lubię sięgnąć po tego typu książki i z pewnością kiedyś i tę przeczytam :)
OdpowiedzUsuńHmmm coś czuje, że mam kolejną książkę do przeczytania :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńUwielbiam Colleen Hoover <3 Na pewno po tę książkę sięgnę niebawem. To nic, że książka nie wybija się na podium ale ważne, że mimo wszystko jest dobra. :) Często spotyka się pomyłki w zakończeniach. :)
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie, a właściwie już kończę. Zaintrygowałaś mnie, w jaki to sposób autorka zakończyła książkę, skoro tak do końca Cię nie zadowoliła. I mimo iż parę stron jeszcze zostało mi, to już też mogę stwierdzić, że książka jest dla mnie naprawdę dobra, ale jednak mojej ulubionej Maybe Someday chyba nie przebiła. :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to kilku innych książek też nie przebiła :D Na tle wielu innych książek z tego gatunku jest naprawdę rewelacyjna, ale jakoś tak porównując z innymi książkami autorki ciężko wystawić jej najwyższą ocenę ;)
UsuńJestem ciekawa Twojej recenzji! :)
Nigdy o niej nie słyszałam -na razie czytam Jojo Moyes- chyba czas nadrobić braki 😉 onitestuja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie czytałam. :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie jakoś specjalnie nie zachwyciła :/
OdpowiedzUsuńKsiążka mojej jednej z ulubionych autorek ale jakoś tą książka mnie nie zachęciła mój blog
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że autorkę stać na więcej jeśli chodzi o emocje, które serwuje nam czytelnikom. jednak ta ksiązka jest również piękna i subtelna. Wyznania czasami zaskakujące, ale obrazy Owena robią swoje :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :) Książkę czyta się bardzo dobrze, jest wciągająca, ale nie tak emocjonalna, jak kilka innych powieści Hoover. Podobała mi się, oceniłam dość wysoko (8/10), ale uważam, że jest gorsza od "Maybe someday", "Ugly love" i "November 9" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Świetna recenzja! Nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale po tym co napisałaś chętnie bym po jakąś sięgnęła... :) Co polecasz na początek? C
OdpowiedzUsuńPolecam "Hopeless", to moja ulubiona książka autorki, ale myślę, że po co byś nie sięgnęła, to każda książka zagwarantuje Ci podobne emocje :) Każda jest wyjątkowa i każda ma w sobie "to coś" :)
UsuńMam "Confess" na półce, na chwilę obecną mogłam jedynie cieszyć się serialem, który mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biblioteka Tajemnic
Jak na razie czytałam tylko jedną książkę Hoover, ale mam w planach również tę ;)
OdpowiedzUsuńCzekałam na tę recenzję i muszę przyznać, że ja też nie uważam Confess za najlepszą książkę tej autorki. Pierwsze miejsce wciąż zajmuje u mnie Maybe someday, ale Confess znajduje się tuż za nią. Najbardziej przypadł mi do gustu motyw sztuki, ale także wyznań. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim w literaturze, więc za to duży plus. Już nie mogę się doczekać kolejnej książki tej autorki. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam "Confess" jako ostatnią szansę dla autorki. "Ugly love" mnie absolutnie nie zachwyciło ani pisarskim warsztatem autorskim, ani fabułą, ale jako, że wszyscy Colleen Hoover polecają na prawo i lewo to dam jej jeszcze jedną szansę. ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście bardziej polecam np. "Hopeless" bo zachwycila mnie najbardziej ze wszystkich ksiazek autorki. W "Confess" wydaje mi sie ze autorka nie pokazala wszystkich swoich mozliwosci :)
UsuńOk. W takim razie może zmienię koncepcję! Dziękuję za radę! ♥
UsuńConfess czeka cały czas u mnie na półce i muszę w końcu to przeczytać! Opinie są różne, jednak najlepiej przekonać się samemu :) Jedna książka Hoover jest lepsza, druga gorsza, jednak osobiście przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra tej autorki :D
OdpowiedzUsuńObsession With Books
Hah, ja również zawsze podkreślam, że pani Hoover to moja ulubiona pisarka ;) Co do książki to oczywiście się nie zawiodłam chociaż czegoś mi zabrakło :)
OdpowiedzUsuńHey! I am new at your blog (: I am following you now(;
OdpowiedzUsuńI hope you can visit mine and follow me back (; Have a good day!
Czeka u mnie na półce i chyba się już doczekała. Dziekuję za recenzję :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności
W prawdzie okładka jest cudowna to jednak raczej nie sięgnę po tę książkę, ponieważ mam straszne uprzedzenie do tej autorki. Kompletnie nie czuję na nią szału, kompletnie nie lubię książek jakie pisze :/ Choć okładka kusi, tak więc jeśli już kiedyś jednak sięgnę po jakąś książkę tej autorki to prawdopodobnie po tę .
OdpowiedzUsuńPs. Gratuluję 100 obserwatorów <3
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Do mnie Hoover w ogóle nie przemawia, ale uwielbiam ją czytać, bo fajnie pisze, wiec i tak pewnie się skuszę, a potem będę narzekać xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Ja znowu mam wrażenie, że to niezadowolenie wynika raczej z przesytu Young Adult. Hoover była jakby prekursorką gatunku, jej książki były pierwszymi jakie przeczytałam. Każde kolejne mocno powielają pewne schematy i choć się podobają, to jednak czuję że czegoś tam brak. Po Confess pewnie sięgnę, dla samej zasady. Nawet serial zrobili więc grzech nie przeczytać :-) Ale jakoś nie jestem na nią szczególnie napalona.
OdpowiedzUsuńCzeka na swoją kolej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ♥
KOCHAM Hoover!
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce.
Pozdrawiam. ♥
W wakacyjnych rytmach chętnie po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Na temat tej książki słyszałam wiele rozbieżnych opinii. Lubię książki tej autorki i muszę w wolnej chwili sięgnąć po nią i zobaczyć jakie wrażenie na mnie zrobi :)
OdpowiedzUsuńDla mnie i tak najlepsza to "Losing Hope". ♥
OdpowiedzUsuńCzułam dokładnie to samo po przeczytaniu "Never never". O ile sama historia była przecudowna i pokochałam ją oraz bohaterów, to zakończenie dotknęło dna...
OdpowiedzUsuń