środa, 22 lutego 2017

"Noc ognia" - Eric-Emmanuel Schmitt

"Jestem zaledwie sekundą między dwiema wiecznościami, wiecznością przede mną i wiecznością za mną. Jestem zaledwie okruchem życia między dwiema nicościami, nicością, która mnie poprzedza, i nicością, która nastąpi po mnie. Nawet jeśli wieczność zostawi mnie w spokoju, te dwie nicości mnie zmiażdżą. Powiedzieć: "jestem", to tyle co powiedzieć: "już mnie nie będzie". Żywy ma tylko jeden prawdziwy synonim: śmiertelny."





Zanim zainteresowałam się "Nocą ognia", zapoznałam się z wieloma recenzjami na jej temat. Dowiedziałam się wówczas m.in. że zmusza czytelnika do refleksji, poruszając ważny temat wiary w Boga. Już wtedy mnie zaintrygowała, gdyż wcześniej nie miałam okazji czytać tego typu książek. Okazja do przeczytania nadarzyła się niedawno - książkę dostałam parę dni temu w prezencie urodzinowym.

Na początku muszę zwrócić uwagę na przepiękną, wręcz magiczną okładkę, która zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia. Poza tym ma ona niezwykle przyjemną i delikatną fakturę. Samo dotknięcie książki zwiastuje jej wyjątkowość.


Eric-Emmanuel Schmitt przedstawia w książce własną historię - o nocy, która na zawsze zmieniła jego życie. Wędrując z grupą turystów przez pustynię, pewnego dnia odłącza się od karawany i... gubi się. Zostaje sam pod gołym niebem. Zapada noc, podczas której w duszy bohatera następuje niezwykła przemiana. Gdy budzi się rano, wie, że nie jest już tym samym człowiekiem.



Cóż mogę napisać od siebie, żeby nie  było zbyt chaotycznie a szczerze i treściwie. Tak naprawdę to wciąż nie potrafię zebrać po tej lekturze myśli.

Choć książka jest krótka, nadrabia bogatym przesłaniem i zapadającymi w pamięć cytatami. 
Gdybym miała ją do czegoś porównać, porównałabym ją do człowieka z piękną duszą. 

Jak wspomniałam, książka pozostawia z głęboką refleksją nad życiem i śmiercią. Porusza m.in. tematy ateizmu, wiary, religii. Wprawdzie nie wywołuje skrajnych emocji, nie jest ani wesoła, ani smutna, za to można przy niej popaść w zadumę. Jest nienachalna - niczego nie narzuca, nie przekonuje na siłę, odróżnia wiarę od wiedzy. Największe wrażenie zrobił na mnie epilog - po prostu arcydzieło. Chapeau bas, panie Schmitt.


Ogromnie się cieszę, że mogłam przeczytać tę niesamowicie piękną (pod każdym względem) książkę. "Noc ognia" to prawdziwa uczta dla oka i dla duszy. Gorąco polecam - zarówno wierzącym jak i ateistom.









"- (...) Własnymi siłami ludzki rozum nie jest w stanie przekonać się, że Bóg istnieje. Te rzekome "dowody" to tylko argumenty przemawiające na korzyść Boga. Nic nie dowodzi jego istnienia.
- Nic mu również nie przeczy."




"W obliczu pytań o istnienie Boga pojawiają się trzy typy uczciwych osób. Wierzący, który mówi: "Nie wiem, ale wierzę, że tak", ateista, który mówi: "Nie wiem, ale uważam, że nie", i obojętny, który mówi: "nie wiem i guzik mnie to obchodzi". Oszustwo pojawia się wtedy, gdy ktoś głośno obwieszcza: "Wiem!" 



5 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie, a te wszystkie refleksje kuszą, chociaż książka nie należy do tego gatunku, w którym się zaczytuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również preferuję inne książki, ale ta jednak ma w sobie "to coś", co mnie ujęło ;)

      Usuń
  2. Nie znam twórczości tego autora, ale jeśli trafi się okazja, to dam szansę powyższej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli sięgniesz po twórczość Erica-Emmanuela Schmitta, to polecam "Małe zbrodnie małżeńskie", jest lekko napisania, a trafnie ujmuje co nam kobietom czasem siedzi w głowach ;)

      Usuń
  3. Chyba niestety nie dla mnie. Ale innym książkom autora nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku.
Bardzo się cieszę, że zainteresował Cię ten post. Gorąco zachęcam Cię do wyrażenia swojej opinii. Pozostaw tutaj ślad swojej obecności bym również mogła trafić do Twojego zakątka internetu :)