"Przez cały ten czas robił wszystko, co mógł, by pamiętać, jak kiedyś między nami było. Przekonywał sam siebie, że pewnego dnia znów tak będzie. Podczas gdy on nieustannie próbował pamiętać... ja próbowałam zapomnieć.
Nie chcę pamiętać naszych pocałunków.
Nie chcę pamiętać naszej miłości.
Chcę zapomnieć Silasa Nasha i wszystko na tym świecie, co mi go przypomina."
Colleen Hoover to jedna z moich ulubionych autorek. Jej książki czytam z ogromną pasją i pozytywną niecierpliwością. Są prawdziwymi wyzwalaczami emocji. Mają w sobie coś takiego, że gdy zaczynam je czytać, nie mam ochoty nawet na chwilę odłożyć ich na bok. Zwykle pochłaniam je w ciągu jednego dnia. Jednakże w stosunku do tej książki mam trochę mieszane uczucia.
"Never never" to wspólne "dzieło" Colleen Hoover i Tarryn Fisher, choć z twórczością tej drugiej się jeszcze nie zetknęłam i właściwie nic nie mogę na jej temat powiedzieć. Natomiast z książek Colleen Hoover, które do tej pory przeczytałam, ta chyba najmniej przypadła mi do gustu, choć nie powinnam twierdzić, że jest zła - jest po prostu inna, bardzo nierzeczywista, wręcz niewiarygodna. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że książka mi się nie spodobała - spodobała się bardzo i na pewno mnie zaciekawiła i zaintrygowała. Po prostu jest zupełnie niepodobna do innych książek Hoover. Historia przedstawiona w książce to istna fikcja i nie ma sensu doszukiwać się tu jakichś logicznych wyjaśnień.
Charlie i Silas w tej samej chwili całkowicie tracą pamięć. Nie wiedzą zupełnie nic - jak się nazywają, kim są, gdzie mieszkają. Nie znają nawet siebie nawzajem. Jedyne co ich łączy to fakt, że nagle oboje przestali pamiętać cokolwiek. I kiedy powoli zaczynają odkrywać poszczególne elementy ze swojego życia, tracą pamięć ponownie...
Za wszelką cenę bohaterowie usiłują wyjaśnić to niewytłumaczalne zdarzenie. Powoli odkrywają tajemnice z przeszłości - głównie dzięki listom, jakie kiedyś do siebie pisali oraz dziennikowi Charlie a także dzięki pomocy swojego rodzeństwa. Ich celem staje się nie tylko odzyskanie pamięci, ale i uczucia, jakie kiedyś ich łączyło, a z którego oboje zrezygnowali...
Przyznam, że historia jest dość oryginalna - obie autorki niewątpliwie poniosła fantazja. Jednakże brak mi w tej książce "tego czegoś", co mają pozostałe książki Hoover. Tu obyło się bez łez na zakończenie, których nie umiałam pohamować czytając inne książki tej autorki. "Never never" przeczytałam bardziej z ciekawości, jakie zakończenie autorki wymyśliły dla tej nietypowej historii, niż z targających mną emocji. A i tak mam wrażenie, że nie dowiedziałam się wszystkiego co chciałam. Końcówka epilogu też jak dla mnie trochę niedopowiedziana. A może to ja jestem taka głupia, że jej nie zrozumiałam?
Nie jest to historia, po której człowiek zastanawia się "jak dalej potoczyły się losy bohaterów" - a przynajmniej ja nad tym nie rozmyślam - jednakże na pewno książkę polecam - zwłaszcza fanom New Adult. A tym, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Colleen Hoover proponuję zacząć od innych pozycji, tę zostawcie na później. :-)
A ja spróbuje co prawda nie jest to mój gatunek ale ostatnio bardzo podobało mi się Margo Fisher . Może będzie podobnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń